Akt oskarżenia stwierdza, że Jerzy Giedroyc, redaktor „Kultury”, działa w imieniu obcej organizacji, nie precyzując jednak, o jaką organizację chodzi. [...] Sądzę, że akt oskarżenia uważa za ową obcą organizację sam Instytut Literacki, Jerzego Giedroycia i jego dwoje współpracowników — małżonków Hertzów, ewentualnie korespondentów „Kultury”. Zdaje się, że nazwanie zespołu pracowników „Kultury” obcą organizacją wynika z faktu, że prokurator przyjął tezę zawartą w opinii [biegłego] Janusza Kolczyńskiego, a z opinii tej wynika, jakoby istniały jakieś powiązania między Instytutem Literackim a jakimiś znowu bliżej nie sprecyzowanymi organizacjami amerykańskimi. Chciałem tu kategorycznie stwierdzić, że [...] „Kultura” jest tym, za co się sama przedstawia, to znaczy polskim, niezależnym ośrodkiem emigracyjnym, bez jakichkolwiek powiązań z jakimkolwiek obcym państwem. [...]
[...] Uważam, że to, co robiłem, nie stanowiło przestępstwa, a co więcej, uważam, że to, co robiłem, nie miało charakteru szkodliwego. [...] Po pierwsze, to było opublikowanie paru artykułów, po drugie, to było przewiezienie do Polski szeregu książek, po trzecie, to było zredagowanie i powielenie „Biuletynu Niecenzurowanego”. [...]
To byłoby wszystko. To byłaby cała moja działalność, jak powiedziałem, która obracała się wyłącznie w sferze wymiany poglądów. Dlatego też wahałbym się przed określeniem mojej działalności słowami „działalność polityczna”.
Warszawa, 9 lutego
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedoycia, „Karta” nr 40, 2004.
Szymborski zgłosił się do niego [Giedroycia] wówczas [we wrześniu 1968] z głową pełną różnych pomysłów: wydawać nielegalną gazetkę, opracować publikacje na temat wydarzeń marcowych. Nie wie jednak, jak to robić. Od czego zacząć. Przychodzi po poradę do Giedroycia. Ten, wykorzystując jego chęć działania, proponuje mu współpracę. [...] Byłoby jednak błędem twierdzić, że Szymborski zjawił się w Paryżu jako swoistego rodzaju niewiniątko, które dopiero tam wciągnięto na grzeszną drogę. Jest niewątpliwe — i sam oskarżony Szymborski to przyznał — że chciał wówczas kontynuować swą nielegalną działalność, jak to określił, opozycyjną.
[...] Szymborski nie zawiódł pokładanych w nim nadziei. Ludzie, którzy się do niego w kraju zgłaszali po materiały przeznaczone dla „Kultury” paryskiej, nigdy nie odchodzili z pustymi rękami.
19 lutego
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedoycia, „Karta” nr 40, 2004.